Jak tylko powiedziałem rodzica i znajomym o wyjeździe na Dolny Śląsk pokiwali głowami i spytali o Karpacz i Szklarska , gdy dowiedzieli się ze zamierzamy spędzić urlop na wsi pod Świeradowem zaczęło się upewnianie czy na pewno wiem co robię .
Czy chce zginąć z rak potomków wschodnich repatriantów wracających z wiejskiej zabawy albo pod ruinami rozszabrowanego domu , wszyscy zgodnym chórem oświadczyli ze tam od 1945 r nie ma po co jechać . A autostrada A4 prowadzi najdalej do Wrocławia, no dobra po targowaniu dłuższym do Legnicy a najlepiej wcisnąć gaz do dechy i zatrzymać się dopiero za Berlinem . Po mimo tych wszystkich dobrych rad po 260 km zaryzykowałem i zjechałem z A4 na Złotoryję (co od czasu gdy zrobiłem prawo jazdy a było to ho, ho i ho temu i przejechaniu A4 z 500 razy miało miejsce po raz pierwszy ) No faktycznie jakby trochę inaczej niż u nas na Górnym Slasku , ale zbliżający się widok Krainy Wygasłych Wulkanów uśpił skutecznie moja czujność . Oczami wyobraźni bylem już w prawie ( robi wielka różnicę ) alpejskiej wiosce u podnóża Stogu.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz